03 kwietnia 2014

Ubolewacze na rynku pracy - ogarnijta się!

Tym razem odniosę się do sytuacji młodych ludzi na polskim rynku pracy.

"Od roku jestem zarejestrowana w UP"
"Poszukuję pracy już tak długo, że zaczęłam gubić się w wysyłanych CV"
"Skończyłam staż oferowany przez UP, pracodawca nie chce mnie zatrudnić. Co teraz?"

Od razu zaznaczę, że nie jestem osobą, która wrzuca wszystkie jednostki do jednego worka - rozumiem, że są w Polsce osoby, które ze względu na różne sytuacje losowe mają problemy ze znalezieniem pracy, pomimo konkretnych kwalifikacji i umiejętności. Śmiem jednak twierdzić, że duża część osób mających problemy z zatrudnieniem jest... no cóż. Nieporadna? Infantylna w swoim myśleniu i nieprofesjonalna? A może po prostu: niemyśląca?

Niniejszy post będzie właśnie o tych "innych" - o narzekaczach, którzy zamiast wziąć się w garść, ubolewają nad własnym losem. 

Sytuacja pierwsza
Przeglądając "wszechwiedzące internety" natrafiłam na relację z rozmowy telefonicznej, dotyczącej potencjalnej oferty pracy. Dziewczyna, dopiero wchodząca w dorosłe życie zadzwoniła do przedsiębiorstwa, aby podpytać co i jak. Warto wspomnieć, że poszukuje pracy od dłuższego czasu. Nieskutecznie. Nieporadnie - skąd taki wniosek? Ano przytoczyła fragment tejże rozmowy...

Ludziska, naprawdę, jeśli mamy szczęście porozmawiać z potencjalnym pracodawcą jeszcze przed właściwą rozmową kwalifikacyjną, nie dajmy po sobie poznać że jesteśmy desperatami, którzy wezmą wszystko, co się nawinie! Parafrazując znalezioną przeze mnie wypowiedź - teksty typu daj Pan pracę, szukam tak długo że nawet ten "szit" co Pan oferuje będzie okej naprawdę można jedynie powtarzać we własnej głowie albo do kosza na śmieci wsadzić. Bo gdzie indziej to na pewno nie. Nie i kropka! A już na pewno nie można tego wplatać w treść rozmowy z pracodawcą.

Z życia wzięte, czyli punkt drugi
Korespondencja elektroniczna. Temat rzeka. Rozumiem, że z pocztą elektroniczną jesteśmy wręcz zrośnięci, używamy jej na co dzień, z lenistwa wszelką etykietę i zasady pisowni mamy w głębokim poważaniu. Ale...! Rozwój techniki doprowadził do tego, że poczta elektroniczna jest w powszechnym użyciu również na linii pracodawca-pracownik. Czy tego chcemy, czy nie, e-mail przejął rolę oficjalnych, papierowych listów. A skoro już się tak stało i nic na to nie poradzimy, zachowajmy resztki rozumu i zwracajmy się do potencjalnego szefa w sposób oficjalny, przejrzysty i zgodny z zasadami polskiej gramatyki. Przynajmniej starajmy się tak robić. W tej kwestii myślenie, czytanie wiadomości cztery razy przed wysłaniem i zaglądanie do słownika naprawdę popłaca. Jak babcię kocham, naprawdę!!

Aspekt trzeci, standardowe "extras" do e-maila
Curriculum vitae. Życiorys. Siwi :P Czyli komponent standardowej wiadomości e-mail przekazywanej potencjalnemu pracodawcy.
Ja Was, drodzy Pracoposzukiwacze, bardzo uprzejmie proszę - albo nie, błagam. Błagam Was. Nie załączajcie do takiego dokumentu zdjęcia z wesela! Ani zdjęcia z rąsi. Drogie panie, przesyłanie zdjęcia z dziubkiem lub w sukience z dekoltem po pępek również nie jest dobrym pomysłem. Tak naprawdę, to zdjęcie (moim skromnym zdaniem) w ogóle nie powinno być dołączane do CV. Pracodawca również powinien mieć to na uwadze i nie wymagać od kandydatów zdjęć - mowa tu zwłaszcza o nieśmiertelnych zdjęciach całej sylwetki. Taki wymóg wydaje mi się być odpowiedni jedynie do pracy w domu towarzyskim, zwanym inaczej burdelem...

Ciekawostka - w Wielkiej Brytanii dobry zwyczaj wręcz zabrania wstawiania własnego zdjęcia do CV. Dlaczego? Ano dlatego, że zdjęcie może być podstawą do oskarżeń o to, że nie zostaliśmy zatrudnieni z powodu uprzedzeń rasowych.

Kolejna rzecz, o którą serdecznie proszę, jest prosta: przed wysłaniem CV, wydrukujcie je sobie. Wydrukujcie, popatrzcie na nie trzeźwym okiem, a nawet dajcie komuś do obejrzenia. Po co? Ano po to, żeby wyłapać wszystkie literówki, drobne błędy, obsunięcia akapitów, nierówne tabele czy po prostu słowne babole. I zadbajcie o to, by CV wyglądało schludnie. Ot tak, po prostu - schludnie, bez zbędnych treści pisanych drobnym maczkiem, przejrzyście. To wiele nie kosztuje.

A więc - drodzy ubolewacze, OGARNIJCIE SIĘ!

Ktoś mógłby rzec - co za zidiociała baba... pisze tak oczywiste rzeczy. Zgadzam się z tym w zupełności. Jednak z moich codziennych zmagań i obserwacji wynika, że warsztat tworzenia dokumentów aplikacyjnych oraz trening umiejętności komunikacji z potencjalnym przełożonym powinien być standardem, co najmniej w szkołach średnich. Takie zajęcia byłyby idealne - prowadzone raz na semestr, z możliwością dogłębnej konsultacji przygotowanych treści. To byłby piękny świat... A tak to niestety - babol goni babola - a potem słychać narzekania, jak to pracodawcy są wybredni.

Pamiętajmy, pierwsze wrażenie, nawet niekoniecznie oko w oko, jest najważniejsze - świadczy nie tylko o naszym charakterze ale także o wielu posiadanych umiejętnościach miękkich (lub o ich braku)!!

To by było na tyle póki co :) Dziękuję, do widzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz